Letnie oversize’y jako krzyk wolności: ciało już nie musi się tłumaczyć

Letnie oversize’y jako krzyk wolności: ciało już nie musi się tłumaczyć

Lato zawsze miało w sobie coś bezlitosnego. Niby słońce, urlopy i zapach arbuzów, ale zarazem — uciążliwe 35 stopni w cieniu, wściekły asfalt i ta dobrze znana presja: masz ciało? To pokaż je tak, jak chcemy. Od dzieciństwa pamiętam to dziwne uczucie, gdy zakładałam krótkie szorty, ale zanim wyszłam z domu, trzy razy patrzyłam w lustro z pytaniem: „Czy moje uda nie są za… zbyt?” I to właśnie z tego miejsca biorę dziś głos. Bo kiedy kobiety coraz częściej sięgają po ubrania oversize — szczególnie latem — to nie tylko styl. To manifest. To wyzwolenie spod systemu, który przez dekady kazał nam być jakieś.

Oversize to nie ukrywanie się. To odzyskiwanie przestrzeni. Psychicznej, emocjonalnej, fizycznej. I wiem, że nie jestem jedyna, która czuje, że w luźnej koszuli jestem bardziej sobą niż w dopasowanym topie, który nie wybacza drugiego śniadania.

Nie potrzebuję się mieścić — w ubrania, w oczekiwania, w spojrzenia

Nie, nie chodzi o to, że kobiety się nagle „zaniedbały” albo „wstydzą swojego ciała”. To tak płytkie i protekcjonalne myślenie, że aż boli. Moda oversize — zwłaszcza latem — to odpowiedź na zmęczenie. Zmęczenie patrzeniem na siebie przez pryzmat centymetrów. Ile lat mówiło się nam, że ciało kobiety latem ma być opalone, jędrne, gładkie i gotowe na plażę jak z katalogu. Żadnych boczków, żadnych opuchniętych kostek od upału, żadnych śladów od gumki od bielizny.

I właśnie dlatego wybieramy obszerne koszule, lekkie lniane sukienki bez zaznaczonej talii, spodnie palazzo i topy, które nie próbują niczego modelować. Bo chcemy oddychać — dosłownie i w przenośni. To nie jest moda „antyseksowna”. To jest moda, która redefiniuje, co to znaczy być atrakcyjną. Atrakcyjność dziś to nie pokazanie, ile masz w pasie. To swoboda bycia sobą. Nawet jeśli masz dziś spuchnięte łydki, zmęczoną głowę i bliznę po cesarce, której nie da się „wygładzić dietą”.

Oversize to sprzeciw, który pachnie latem i smakuje swobodą

Wybierając oversize latem, stajemy w kontrze do bardzo konkretnego systemu opresji estetycznej. To nie jest przypadkowy wybór fasonu. To manifest: nie jestem tu po to, żeby się podobać, jestem tu po to, żeby żyć. W obszernym T-shircie idziesz po lody z dzieckiem, w lnianej tunice siedzisz do nocy w ogrodzie i nikt nie patrzy, czy masz cellulit na udach, bo sama przestałaś go dostrzegać.

Tak, to nadal moda — a moda to przecież komunikat. Ale teraz to my piszemy treść, a nie narzucony przez lata szablon. Zresztą, zobacz co się dzieje w sklepach — także tych butikowych, jak Butik Milano. Kolekcje pełne są długich, rozkloszowanych sukienek, zwiewnych koszul, fasonów, które pozwalają się ruszać, siadać, oddychać. Oversize nie krzyczy „chcę się schować”. On mówi: to jest moja przestrzeń, nie naruszaj jej.

I nie, to nieprawda, że tylko „szczupłym wypada nosić luźne ubrania”. To dopiero absurd. Oversize nie jest po to, żeby coś ukrywać. On jest po to, żeby przestać myśleć o sobie jak o zestawie do poprawiania. To powrót do komfortu. To bezpieczeństwo, którego nie daje ani sztywny stanik, ani opinające jeansy, ani topik na ramiączkach, w którym boję się zrobić większy krok.

Letnia moda bez przemocy wobec siebie

Zawsze mnie porusza, jak wiele kobiet wciąż mówi: „Chciałabym nosić coś takiego, ale się wstydzę”. I ja to bardzo rozumiem. Bo zanim wyjdziesz w koszuli trzy razy za dużej i zrobisz to z dumą, to trzeba przełamać coś głębszego. To, co mówiło ci przez całe życie: twoje ciało musi zasłużyć na ubranie. Ale dziś mówię to jasno — już nie musi.

Latem jest gorąco. Latem ciało puchnie, poci się, jest zmęczone. I właśnie dlatego zasługuje na luz. Na lekkość. Na ubranie, które nie ociera, nie uciska, nie wymaga. Moda oversize daje to wszystko — i jeszcze więcej. Daje sygnał: mogę wyglądać dokładnie tak, jak chcę, i to jest wystarczające.

Widziałam kobiety w Galeria Handlowa Libero w Katowicach — tam, w Butik Milano — przymierzające obszerne sukienki i mówiące do ekspedientki: „Nigdy wcześniej nie czułam się tak dobrze”. I to właśnie o to chodzi. O uczucie. Nie o metkę. Nie o rozmiar. O przestrzeń w sobie.

Bo w oversize można nie tylko chodzić. W nim można tańczyć, śmiać się, płakać i czuć, że wreszcie to ciało nie potrzebuje filtra. I to jest piękne.

Nie chcesz być „bikini ready”? I bardzo dobrze

Jeśli tego lata chcesz wcisnąć się w szorty XS i czuć się w nich cudownie — świetnie. Ale jeśli masz ochotę wskoczyć w lekką koszulę, która opada na ramiona jak miękka chmurka i w której możesz siedzieć w kawiarni, nie martwiąc się, że ktoś widzi coś, czego nie chcesz pokazywać — to też świetnie.

Moda latem może być opresyjna, jeśli jej na to pozwolimy. Ale może być też manifestem. Twoim. Moim. Naszym wspólnym językiem, którym mówimy: „Nie muszę już się zmieniać, żeby być w porządku”. Tego uczucia nie da się przecenić. I wiesz co? Przez oversize ono staje się dostępne. Nie tylko w rozmiarze. W oddechu. W świadomości. W radości.

Dlatego jeśli jeszcze nie masz w szafie luźnej lnianej koszuli albo zwiewnej oversize’owej sukienki — to niech to będzie Twój symbol. Twój nie. Dla spojrzeń, które ważą. Dla wymagań, które odbierają oddech. Dla tego głosu w głowie, który mówi, że trzeba się „poprawić” przed wakacjami.

Nie trzeba.

Zostawiam Cię z tym: może już jesteś wystarczająco dobra — dokładnie taka, jaka jesteś.

Zajrzyj do Butik Milano Life — może tam znajdziesz coś, co będzie nie tylko stylowe, ale i wyzwalające. Bo przecież o to chodzi: nie o wygląd, ale o to, jak się w tym czujesz.

Dodaj komentarz