Uchodźcy, którzy są pracownikami ochrony zdrowia i mediatorami kulturowymi, odgrywają szczególną rolę w zaspakajaniu potrzeb zdrowotnych społeczności uchodźczych.
Na całym świecie z powodu prześladowań i toczących się konfliktów znacznie większe rzesze ludzi niż w przeszłości zmuszone są do ucieczki i szukania bezpiecznego schronienia. Obecnie w skali globalnej liczba uchodźców sięga 100 mln. i odpowiada liczbie ludności piątego najbardziej licznego narodu na świecie lub łącznej liczbie ludności Niemiec i Holandii.
Pomimo różnych okoliczności zachodzących w poszczególnych krajach i zróżnicowanych działań podejmowanych w związku z kryzysem uchodźczym, jedno jest pewne. Integracja ma podstawowe znaczenie, zarówno w kontekście zabezpieczenia potrzeb uchodźców, jak i możliwości krajów przyjmujących w zakresie zaspakajania rosnącego zapotrzebowania na infrastrukturę, w szczególności na świadczenia zdrowotne. Pomocne może być wdrożenie innowacyjnych rozwiązań, takich jak zatrudnienie wykwalifikowanych osób uchodźczych w systemie ochrony zdrowia, które przynoszą korzyści zarówno samym uchodźcom, jak i przyjmujących ich społecznościom.
„Państwa europejskiego regionu WHO podejmują działania w związku z napływem ogromnej liczby osób wysiedlonych, mierząc się z wyzwaniem, z jakim nie miały do czynienia od dziesięcioleci – wyjaśnia dr Gerard Rockenschaub, dyrektor regionalny ds. działań kryzysowych w Regionie Europejskim WHO. – Wiemy, że w przyszłości coraz więcej ludzi może być zmuszonych do porzucenia własnego kraju chociażby z powodu konsekwencji zmian klimatu, dlatego tak ważne jest, aby systemy ochrony zdrowia posiadały zdolność adaptowania się do nowych warunków i wprowadzania innowacji, aby były w stanie skutecznie zaspakajać potrzeby zarówno uchodźców, jak i społeczności ich przyjmujących”.
Kiedy uchodźcy przybywają do nowego kraju, mają pilną potrzebę dostępu do informacji i pomocy zaspakajającej ich podstawowe potrzeby, takie jak: mieszkanie, wyżywienie i świadczenia zdrowotne. Mediatorzy kulturowi pomagają i doradzają, jak poruszać się w nieznanych systemach funkcjonujących w państwach przyjmujących, m.in. w systemie ochrony zdrowia.
Dian uciekł z rodzinnej Gwinei w wieku 15 lat po brutalnym przewrocie wojskowym w 2008 r. Początkowo zamierzał dostać się do Francji, zakładając, że łatwiej będzie mu się zintegrować ze względu na język. Ostatecznie dotarł z Turcji do Grecji i zdecydował się tam pozostać, nauczyć się języka i z czasem zdał grecką maturę.
Obecnie pracuje jako mediator kulturowy i tłumacz. Codziennie rano dojeżdża na motorze do obozu dla uchodźców w Schisto.
„Pracuję w obozie dla uchodźców, gdzie mam kontakt z wieloma osobami o szczególnych potrzebach, poruszającymi się na wózkach, niewidomymi, przewlekle chorymi, z dziećmi, kobietami w ciąży i wieloma innymi. Specjaliści, z którymi pracuję zapewniają uchodźcom spersonalizowane świadczenia opieki zdrowotnej, jak również wsparcie psychospołeczne i świadczenia z zakresu zdrowia psychicznego – mówi Dian. – Mam poczucie, że moja praca ma ogromny wpływ na życie uchodźców przybywających do Grecji. Znając moje doświadczenia, czują się przy mnie bezpiecznie. Wiedzą, że mi zależy i że chcę coś zmienić w ich życiu. Ludzie mi ufają. Wiedzą, że łączą nas podobne doświadczenia. Rozumiem, co czują, czego potrzebują i oni to wyczuwają. Pomaga również to, że sam jestem czarnoskórym Afrykaninem. Osoby, z którymi pracuję, czują, że mogą się bezpiecznie wypowiedzieć, a ja potrafię w pełni przekazać ich potrzeby, ponieważ znam ich kulturę. Mediatorzy kulturowi odgrywają kluczową rolę w budowaniu zaufania. Ufają mi zarówno osoby korzystające z pomocy, jak i personel medyczny” – dodaje Dian.
Zdaje sobie również sprawę z tego, że jego sytuacja jest inspiracją dla innych.
„To co przeszedłem, sprawiło, że jestem silniejszy, sprawniej dostosowuję się do wyzwań i jestem bardziej niezależny. Teraz sam dodaję ludziom odwagi. Nauczyłem się języka, zintegrowałem się i wykonuję pracę, która cieszy się szacunkiem, i która pozwala mi na pewien standard życia. Patrząc na mnie, widzą, jak daleko można zajść w tym kraju. Myślę, że mój przykład daje ludziom nadzieję, zwłaszcza młodym ludziom i dzieciom” – wylicza Dian.
Maryna Riabenko musiała opuścić swój dom w Charkowie, w Ukrainie wiosną 2022 r., gdy został trafiony pociskiem rakietowym. Przyjechała do Czech, gdzie szybko znalazła mieszkanie i z pomocą miejscowej rodziny zaczęła uczyć się języka, dzięki czemu mogła szukać pracy.
Po formalnym uznaniu jej kwalifikacji zawodowych i dyplomu z psychologii dziecięcej, Maryna rozpoczęła pracę w ośrodku wsparcia dla uchodźców uciekających z Ukrainy.
„Na początku zaproponowałam, żeby oprócz indywidualnych porad wprowadzić również terapię przez sztukę i zajęcia relaksacyjne. Kilkoro dzieci było wcześniej pod opieką psychiatry w Ukrainie lub pracowało z psychologiem, więc stres spowodowany wojną i to, że zostały uchodźcami doprowadził do gwałtownego pogorszenia ich stanu psychicznego. Potrzebowały leków i wsparcia psychologicznego – wyjaśnia Maryna. – Inne dzieci mają problemy z zachowaniem, ponieważ miały za sobą bardzo ciężkie przeżycia. Niektóre rozdzielono z rodzicami lub ich domy zostały zniszczone. Współpracujemy ze szkołami, aby pomóc tym dzieciom. Uczestniczymy w opracowaniu strategii, które pomogą szkołom poprawić warunki, tak aby dzieci mogły się lepiej adaptować w nowym miejscu”.
Maryna od razu zdała sobie sprawę, że jest w stanie nawiązać głębszy kontakt z ukraińskimi dziećmi.
„Nie chodzi tylko o to, że mówimy tym samym językiem, ale o to, że ja także jestem uchodźczynią, więc rozumiem, jak się czują i mogę się z nimi utożsamiać. Wiem, jakiego wsparcia potrzebują, ponieważ sama byłam w takiej sytuacji” – mówi Maryna.
Lekarz
Dr Svitlana Borysenko przyjechała do Polski z córką i wnukiem w marcu 2022 r. Ich rodzinny dom w Kramatorsku, w Donbasie znajdował się w pobliżu linii frontu. Mąż i zięć, również lekarze, zostali na miejscu, aby nieść pomoc rannym w walce żołnierzom.
„Na początku myślałam, że zostaniemy w Polsce przez miesiąc lub dwa, nie dłużej. Kiedy wraz z córką zrozumiałyśmy, że jeszcze długo nie wrócimy do domu, wiedziałyśmy, że musimy jakoś pracować, jakoś żyć. Zrozumiałyśmy, że musimy przetrwać. Obie jesteśmy lekarzami, więc wypełniłyśmy i złożyłyśmy wnioski o przyznanie prawa wykonywania zawodu lekarza w Polsce, co nie było wcale łatwe. Postępowanie było dość wymagające. Po zatwierdzeniu moich dokumentów przez Ministerstwo Zdrowia musiałam zdać egzamin i przejść rozmowę kwalifikacyjną, a następnie rozpoczęłam pracę pod nadzorem innego lekarza. Jesteśmy w innym kraju, więc zarówno system, jak i zwyczaje są nieco inne. Ale choroby i problemy zdrowotne, z którymi zgłaszają się pacjenci, są takie same, niezależnie od ich pochodzenia czy narodowości” – opowiada dr Svitlana Borysenko.
W Ukrainie ukończyła cztery specjalizacje: z fizjoterapii, rehabilitacji, nefrologii i medycyny rodzinnej. Pracuje w dwóch miejscach – w szpitalu w Lubartowie na oddziale chorób płuc kliniki chorób wewnętrznych i w tutejszej poradni. W Lubartowie przyjmuje głównie polskich pacjentów, natomiast w poradni głównie Ukraińców.
„Kiedy przychodzą do mnie ukraińscy pacjenci i nagle zdają sobie sprawę, że lekarz też jest uchodźcą, są bardzo zadowoleni. Po prostu jest im łatwiej mówić o swoich problemach, bo łączy nas nie tylko wspólny język, ale także wspólne doświadczenie. Przyjmuję wielu ukraińskich pacjentów z zaburzeniami zdrowia psychicznego, depresją, stanami lękowymi. W czasie wojny co druga lub co trzecia osoba doświadczyła ciężkich przeżyć – tłumaczy dr Borysenko. – Pochodzę ze wschodu Ukrainy i nie wiem, co zastanę po powrocie do domu. To jest naprawdę trudne, że nie wiemy, jak długo potrwa wojna. Ale jestem dumna z tego, co osiągnęłam, odkąd tu przyjechałam. Nie jestem już młodą kobietą, więc uzyskanie prawa wykonywania zawodu w innym kraju to dla mnie ogromny sukces”.
Jaką praktyczną radę dałaby innym lekarzom uchodźcom? Najważniejsze jest rozpoczęcie nauki języka. Gdy przyjechała tutaj, nie mówiła w ogóle po polsku, ale dzięki nauce opanowałam język na poziomie A1 i pracuje nad tym, aby dojść do poziomu B1. A taka bardziej osobista porada dla lekarzy uchodźców brzmi: jeżeli czegoś bardzo chcesz, to prędzej czy później to osiągniesz. Wszystko można zrobić, ale trzeba wystarczająco mocno tego pragnąć. Nie można opuścić rąk i poddać się, nie można przestać wierzyć w siebie.
Dr Gundo Weiler, dyrektor ds. krajowych systemów wsparcia w Biurze Regionalnym WHO dla Europy stwierdził, że historie te wyraźnie pokazują, że integracja przynosi wielowymiarowe korzyści zarówno uchodźcom, jak i przyjmującym ich społecznościom.
„Biuro Regionalne WHO dla Europy wraz z całą rodziną ONZ pragnie podziękować państwom członkowskim, które zrobiły wszystko, co w ich mocy, aby przyjąć uchodźców i ułatwić im integrację w społecznościach przyjmujących, zarówno pod względem zawodowym, jak i osobistym. Korzystne efekty podejmowanych działań są wyraźnie widoczne, w szczególności w zakresie zdrowia i dobrostanu” – mówi dr Weiler.
Źródło: materiały WHO oprac. Big, Zdrowie PAP.
Źródło informacji: Serwis Zdrowie